sobota, 27 września 2008

Kończymy

Już kończe przygode z Japonią. Wylot 30 września.
Wracam o 10 kilo chudszy i bogatszy o znajomosć kolejnego języka.
Niby nic wielkiego ale jednak bardzo mnie cieszy, że w tych ostatnich dniach, moge dzwonić do Japończyków nie znających angielskiego i umawiać się na pożegnalne sake czy shochu z nimi.
Ucze się też robienia ich potraw, bo moja ostatnia konfrontacja z kiełbasa skończyła się bezsenną nocą. Zdecydowana poprawa nawyków żywieniowych niezmirnie mnie cieszy, a także fakt, że brzuszek odszedł już w cień historii i nic nie przeszkadza sznurować butów.

Obiadek własnoręcznie złowiony.

Przygotowany przez Tsjoshiego w sosie sojowym z dodatkiem mirinu, sake, cukru i kto tam wie czego jeszcze..

Ostatnia wycieczka z moja japońską przyszywaną rodziną - Nao i Maiko na zdjęciu w Hakone.

Jeden z genialniejszych wynalazków japońskich - ashi onsen, czyli onsen dla nóg, doskonały relaks, zwłaszcza w górach.

No to sajonarka!

piątek, 5 września 2008

Fukuoka niekonwencjonalnie

Gołębie atakują...

Słoneczniki - powiew Polski nr 1.

Podhale - sernikownia - powiew Polski nr 2. Nazwa ma faktycznie polski rodowod, czym chwala się w swoim pamflecie. Ceny jednak bardzo japońskie. Ciężkostrawne.

I odtąd hard rock będzie mi się kojarzył z różowym cadillackiem, bleeeeeeeee

Na Kyushiu kochają zieleń.

Czapla, tak daleko a jednak taka sama.


Yahoo ma w Fukouce swój dom.

Gdzie orły obgryzają paznokcie zwycięskim palcom pomników.

I gdzie można uscisnąć dłoń ulubionego gracza drużyny beysbolowej Fukouka HAWKS.

Fukuoka by night

Najlepiej poleciec do Fukouki samolotem-pokemonem.


Widok na yataje w Naka-su nad rzeka Naka.

Yataia w Shofukuji.


Nocna to miasto opanowuje gang taxowkarzy. Nic poza taxi nie jezdzi.

A to widok na dyskoteke w Nakasu. W jakims hotelu. Benri, ne?

Eco, Peace and Muminki