Wracając z pracy do hoteliku mijam 5 lamp. Wszystkie świecą. Wszystkie wyglądają pięknie.
Lampa pierwsza, idąc obok niej myślę o domu, o tym ze tysiące kilometrów stąd zostawiłem wszystko.
Lampa nr 2 około 20 metrów dalej, wciąż myślę o mojej żonie i synku.
Lampa nr 3 tuz obok traw przypominających odrobinę młode trzciny. Jestem jak młoda trzcina, na wietrze zawsze się ugnę, huragan nie złamie mnie, jestem elastyczny. Myślę o tym jak podobny jestem do tej rośliny i myślę o filmie "młode trzciny" całkiem niezłym francuskim offowym kinie.
Lampa nr 4 już całkiem blisko do wyrka. Przeszedłem jakieś 200 metrów, jestem coraz bardziej smutny i zmęczony, wracam sam. Nawet duchy, w które wszyscy tu wierzą mi nie chcą towarzyszyć. Kiedyś na miejscu stacji badawczej był zamek szoguna. A krwawe walki jakie się wokół toczyły osławiły zatokę Abaratsubo jako jedna z najkrwawszych wód. W poematach dotyczących tych walk woda opisywana jest jako olej, tak gęsta była od krwi.
Ostatnia z lamp, piąta, ukazuje w całej pełni kondycje mego ducha nocą. Gole gałęzie.
Na szczęście Święta w domku. W Polsce. Naładuję akumulatory i wracam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz