poniedziałek, 16 lipca 2012

Chleba naszego powszedniego...

Chudłem, chudłem, aż tu nagle znalazłem sposób na utycie....
Zimny udon, pyszny, wspaniały.
Wieprzowina gotowana w awomori i sosie sojowym z dodatkiem imbiru. Do tego własnoręcznie złowione rybki smażone "a la tempura".
Lunch w amerykanskiej bazie, oczywiście półkrwisty stek padł moim łupem, z pizza, nie wygraliśmy, poszła na wynos...
Znów smazone nasze rybki a w folii gruper duszony na masełku z cebulką i frytkami.

2 komentarze:

「」 pisze...

Hmm, dostępne w Japonii ryby w dużym stopniu ratowały mnie tu przed anoreksją, kuchnia japońska jako taka jest bowiem dla mnie niezjadliwa (bleh). Frajda skończyła się jednak wraz z pierwszymi doniesieniami pofukushimowymi. Okinawa ma inne położenie geograficzne, przede wszystkim znajduje się dość daleko stąd - czy traktujecie to Państwo jako gwarant bezpieczeństwa takiej żywności?

Przypominają mi się japońskie zdjęcia Pana Żony i Synka. Czy Rodzina podzielała Pańskie upodobania kulinarne? :)

Um pisze...

Nie obawiam się ryb jedzonych tutaj. Raczej z okolic fukushimy nie transportuje się ryb dalej, tylko na lokalny rynek. Polecam tuńczyka, przywożony jest z odległych miejsc do Japonii (Japończycy mocno wokół swoich wysepek go przetrzebili) odradzam kacuo i zwłaszcza fladry (garei). Także Iwashi odradzam.
Moja rodzina w całości przedkłada kuchnie japońską nad polską :D Tak się złożyło. żona nawet przyprawia o ból głowy Japończyków swoimi kompozycjami, np tofu z dżemem anko :D
Ja z kolei uwielbiam sushi a Alek nasz syn, doprowadził już do upadku populacje małży w Misaki. Ryż zamiast chleba pasuje doskonale, nawet w Polsce robimy czasem do szkoły Alkowi onigiri (trudno dostać dobry ryż - ale możliwe to). Ricecoocer przyjechał razem z nami z Japonii.