poniedziałek, 25 lutego 2008

Poświąteczne refleksje

Czas ucieka, a ja stale wracam myślami do chwil w których Japonia najmilej mnie zaskoczyła. Takie były Święta w tym na wskroś ateistycznym, czy też totalnie politeistycznym kraju. Bożonarodzeniowe przyjęcie to tradycja w labie "Yoshidy-senseja". To także zwyczaj dosyć powszechny wśród tutejszej braci akademickiej. Było miło i pomimo, że na stole zabrakło karpia, czy tez ryby w ogóle, w powietrzu czuło się Święta. Koszt podarków ustalono na 500 jenów. Każdy kupił co uważał za stosowane, tak by mogło to stanowić podarek zarówno dla dziecka jak i dorosłego. Ich "rozprowadzaniem" nie zajmował sie Mikołaj, Gwiazdor czy Dzieciątko, krążyły one w kręgu naszych rąk aż do zakończenia piosenki która nastawił Manabu. Po tym czasie, każdy zostawał z prezentem w dłoniach. Było to miłe doświadczenie.


Na stole świąteczny chleb i piwo Yebisu.


Sernik we wiadrze, starczyło dla wszystkich.


Kotetsu, imię samuraja, imię miecza. Swoją drogą niezrównany nauczyciel kendo i groźny przeciwnik.

3 komentarze:

Unknown pisze...

Radku, a jakie były dalsze losy tego sernika? Bo na zdjęciu widać tylko "półprodukt" :) :)

Czy w Japonii jada się tatara?

Savi pisze...

Czy na zdjeciu zastawionego stolu widac swiateczne chipsy?? Czy tylko mi sie tak wydaje ;P

Um pisze...

Shaxbee - to był gotowy sernik, taki na zimno, twaróg, śmietana, jogurt, żelatyna, cukier i ciasteczka OREO.
Tatara się nie jada w formie jaka my znamy, jada się cienkie plastry surowej wołowiny a przysmakiem jest surowa konina, oczywiście z sosem sojowym.

Savi - To były hiszpańskie czipsy do sosów, jeden był avocado a drugi mexykański chili, swoja drogą świetne oba, Manabu jest naprawdę dobrym kucharzem. Na stole jest też jego roboty baranina na krwisto - delicje!