poniedziałek, 29 stycznia 2007

Kuruma, kurumka, kurumuśka

Szukam nam samochodu. Japonia pod tym względem oferuje naprawdę potężną dawkę modeli. Jednakże dla każdego kto choć raz miał przyjemność żyć w okolicach Misaki wybór ogranicza się do najmniejszych modeli, tak zwanych KEJ CAR. Dlaczego? Otóż proszę wyobraźcie sobie drogę, której szerokość równa jest średniej szerokości samochodu i niewiele po 2-3 cm zapasu z każdej strony. To samo parkingi. Wszędzie ciasno, wszędzie widać problem przegęszczenia. Tak więc przeszukuje okolice Misaki (za pomocą katalogu za jedyne 250 jenów = równowartość jednego piwa). Dotychczas spodobały mi się Honda life, Subaru Pleo, Daihatsu Move i Mitsubishi Wagon.


Oczywiście w grę wchodzą tylko używane. 8 letni samochód kosztuje tutaj około 5000 - 8000zl na nasze pieniądze. I to bez większej różnicy czy duży czy mały. Jednakże jest w Japonii trochę podatków które po zakupie bardzo mocno podbijają cenę dużych samochodów a nieznacznie małych. Nie jest to jak w Polsce jakiś procent. Czasami jest to więcej niż koszt samego auta (nie w przypadku kej na szczęście). Kupowanie samochodu kej ma także i inne zalety. Nie trzeba przy zakupie przedstawiać zaświadczenia, że dysponujemy miejscem parkingowym. To dosyć wygodne dla mnie, bo chcę kupić samochód przed wynajęciem mieszkania (tymczasem mieszkam w akademiku).
Dziś jadę zarejestrować mój inkan (pieczątka). Tak na wszelki wypadek. Czasem przy podpisywaniu umów okazuje się to konieczne.


I jeśli mam być szczery to nie mogę się doczekać na przejażdżkę po okolicy.

Brak komentarzy: